Era leci se w kulki; Koniec Świata; Milestone PHIDP

by

Hell’o.

Do dzisiejszego wpisu zabierałem się od paru dni, ale jakoś tak nie było chęci, parcia, trzaskania i nikt mnie nie poganiał, więc mi się nie chciało. Jednakże, dzisiejsza wiadomość wstrząsnęła mną jak któraś piosenka Ewy (P)Farnej. Co się okazało? Nasza rodzima sieć telefoniczna, Era robi ludzi w uja. Ja rozumiem, jakby się chociaż trochę z tym czaiła, nie miałbym nic przeciwko (w końcu wszyscy nas robią w uja, z czym PHiDP walczy!), jednak tym razem robi to tak jawnie, jak Matys się przebiera w koedukacyjnych WuCetach. Może jednak do rzeczy…

O tym, że Era dba o swoich abonentów abonentowych możemy się przekonać, po telefonie od rzeczonego operatora.

– Bla, bla, bla (pół godziny później)… Wciśnij teraz 1 na swojej klawiaturze numerycznej.

I człek se wciśnie! Bo co ma zrobić? Zdesperowany tępym napierdalaniem jak z automatu – wciśnie se! I tutaj wychodzi właśnie myk, którego nawet super-prawnik Matys by nie wybadał. Wciskając magiczny przycisk zgadzamy się na udział w megasuperhiperduper loterii Ery w której można wygrać… E, chyba nic. Ale można stracić i stracimy! 4,88 PLN za jeden dzień uczestnictwa! Czy to nie wspaniałe? Tak sobie ten fantastyczny operator rekompensuje tańsze telefony i nasze tańsze rozmowy! Jednak wciąż najlepsze jest to, że nawet nie będziemy wiedzieć o pobieranej opłacie! Fantastico! El Supero! Dla osób, które już wpadły – wyślijcie czym prędzej sms o treści: „STOP MILION” pod numer 8007.

PHiDP – Pierwsze źródło informacji.

Wyborcy, wiecie na pewno, że tak jak spędziliście sylwestra – według starych przesądów, legend i innych dupereli naszych babci – tak spędzicie cały rok. Osobiście, jestem zachwycony tym, co się działo 31 gru 2010/1 sty 2011. To jest dopiero zwiastun końca świata. Ostatni piątek grudnia zacząłem od pogrzebu dobrego kolegi, jednak nie wiem co mnie podkusiło żeby sflużyć sobie mordę w (no załóżmy…) doborowym towarzystwie. Impreza zaczęła się dość spokojnie. Skończyłem właśnie podłączać na sali swój sprzęt nagłaśniający, kiedy jakieś buractwo chciało się wprosić na prywatną imprezę. Wyszedłem, wystraszyłem i poszliii w choiny. Parę godzin później, gdy wyszedłem zapalić i trochę ochłonąć pod salą znalazłem jakieś ledwie żywego chłopaka. Zaniosłem go do środka, bo był wychłodzony jak ciekły azot. Szybki wywiad potwierdził, że chłopak jest z okolic, więc na szybko znaleźliśmy jakiegoś drajwera i odwieźliśmy go do domu. W progu odebrała go rodzina, acz ja bardzo sprytnie stwierdziłem, że jeszcze go zaniosę do domu. Posadziliśmy go na krześle i już miałem się zwijać kiedy usłyszałem, jak matka chłopaka dzwoni po karetkę, bo dzieciak i ledwie żywy. Nie tomny wcale, tylko trochę wymiotuje, chociaż nawet za szczególnie nie miał czym. Tatarata, parę minut później wpadli sanitariusze. Parę pytań, kilka szybkich pomiarów i prośba, coby go pomóc zanieść do karetki. Fantastycznie. Karetka pojechała i zacząłem się rozglądać za moim drajwerem, coby móc wrócić na imprezę. Ta, chciałbym, kurwa. Nikogo na horyzoncie już nie było. Okazało się, że rodzina chłopaka kazała reszcie imprezowiczów wracać na party, a zadeklarowała się, że mnie odwiezie. Fantastycznie, już wiedziałem co będzie grane. Rodzina w stresie, więc zamiast w prawo na party, to w lewo do szpitala. O tym marzyłem. Przez okno izby przyjęć obserwowałem fajerwerki, które leniwie były odpalane przez imprezowiczów mieszkających nieopodal. Poruszyłem się, gdy jakaś pielęgniarka z dość smutnym uśmiechem oznajmiła mi, że to już.

– O, to dobrze. Będzie żył?

– Znaczy, już dwunasta. Szczęśliwego nowego roku.

Wmurowało mnie w posadzkę. Wyciągnąłem powoli telefon, nie uwierzyłem i schowałem. Chwilę później tylko rzuciłem za nią, że wzajemnie. Trzy minuty później już pędziłem samochodem na imprezę. Rodzina była naturalnie szczęśliwa i wdzięczna, przepraszali także, że wszedłem w nowy rok w szpitalu. Stwierdziłem tylko, że  „nic to, przecież nic się nie stało” i zamilkłem. Już na imprezie, gdy powoli wracałem do drinowania, okazało się, że działy się niezłe jajca. Parę osób nie wytrzymało i przed 12 już spali na stołach i krzesłach. Zdziwiłem się widząc ledwie żywą koleżankę, jednak w lepszym stanie niż tamten chłopak. Tak więc złapałem sobie jakieś piwo i co chwila sprawdzałem czy żyje. W międzyczasie inna koleżanka poszła w tany zamiast ze swoim chłopakiem, to z innym Lordem Koksem. Wszyscy troje w stanie fantastycznego upojenia alkoholowego i naturalnie bez mózgu. Tamta zaczęła się miziać z tym kolesiem, a jej chłopak stanął sobie obok i bacznie obserwował. Ja rozumiem, żeby chciał się bawić w Sama Fishera, trochę się poskradać, coś tego, pistolet na strzałki, noktowizor. Ale nie kurwa, po co. Stanął sobie 20 cm od nowej parki i czekał aż go zauważą. Jak już go zauważyli, to widziałem tylko dwa ciosy. Jeden dla Lorda Koksa, jeden dla byłej już dziewczyny. Wziął kurtałkę i sobie poszedł z imprezy. A co tam, 20 km do domu na pieszo w sylwestra to nie problem dla wkurwionego i pijanego człowieka.  Parę minut później, któryś z fantastycznych imprezowiczów przypomniał sobie o zbunkrowanych fajerwerkach, więc czubek zaczął odpalać nie patrząc. Jeden z „Dragunów” wykurwił prosto w transformator dostarczając nam niezapomnianych przeżyć związanych z ogniem, iskrami, błyskami i… brakiem prądu przez pół godziny. Po powrocie prądu okazało się, że wysiadł laptop, parę żarówek i mój wzmacniacz. Cudownie, o niczym innym nie marzyłem. Okazało się też, że moje kolumny zostały deko poszakierowane przez któregoś najebanego imprezowicza, naturalnie winnych nie było. Pod koniec imprezy jeszcze zeszłem się ze swoją byłą. To jeszcze nie koniec atrakcji! W międzyczasie były również dwie bójki między „swoimi” imprezowiczami. Pamiętacie tego buraka, o którym wspominałem na początku wpisu? W stanie nietrzeźwości wracał do domu koło naszej imprezy i wywrócił kosz ze śmieciami. Organizator akurat był na dworze, więc wziął łopatę i kazał mu sprzątać. Winny wziął łopatę, zamachnął się i wystrzelił człowiekowi w plecy. Miała być policja, jednak chyba strach jej nie pozwolił dojechać. Cóż… Na sam koniec imprezy (przez burdy skończyła się o 4…) wracałem do domu samochodem. Jak się później okazało, był dość nietrzeźwy. To już było pro fantastyczne, no ale wszyscy dotarli do domu cali i zdrowi.

Po podsumowaniu imprezy i jeżeli wierząc w te przesądy, to za rok będzie, kurwa, armageddon. Nie ma bata (chociaż w sumie i tak miał być).

 

Milestone.

Na zakończenie, tylko jedno zdanko o kamieniu milowym PHiDP, które i tak powinno być nie akutalne, ze względu na to, że sam się kropnąłem w obliczeniach. Natomiast zamiast obliczeń, pozwolę sobie tylko na skomentowanie podsumowania wordpressu, które opublikował Mat.

Tak, na forum CDA zostały już same nerdy i brzydale (kto się nie zgadza, to zdjęcie forumowiczów jest we wpisie „Miła Wiadomość”). PHiDP zasłynęło dzięki magicznemu wpisowi o dupie węża i to jest fakt, a ja do dzisiaj używam stwierdzenia „wąż nie ma dupy!” jako diablo ciętej riposty.

Spóźnione czy nie, ale heppi niu jer!

Tagi: , , , , , , , ,

Komentarzy 8 to “Era leci se w kulki; Koniec Świata; Milestone PHIDP”

  1. Matys Says:

    Ej, do mnie też dzwonili -> ale powiedziałem jak zwykle, że nie mam pieniędzy i się rozłączyłem zanim kazało mi cokolwiek wcisnąć 😀

    Tego mnie nauczyli na prawie \m/

  2. Matys Says:

    Poza tym, chyba jakoś zniewieściałeś nam Kag, takie historie to do Bravo 😛

    Ja swojego sylwestra zacząłem 30.12.2010, a do domu wróciłem 02.01.2011 i też miałem sporo wypadków, których wystarczyłoby na cały rok, jednakże chyba były zabawniejsze 😛

  3. a Says:

    a

  4. Anonim Says:

    Tagi już nie tak śmieszne jak kiedyś 😦

  5. t3tris Says:

    Żyje tu ktoś jeszcze? 😀

  6. garage clearance company Says:

    Heya i’m for the primary time here. I found this board and I to find It truly helpful & it helped me out much. I am hoping to give something again and help others like you aided me.

  7. Randell Says:

    That is a great tip especially to those fresh to the blogosphere.
    Short but very accurate information… Appreciate your sharing this
    one. A must read post!

  8. text autoresponder Says:

    Pretty nice post. I just stumbled upon your weblog and wished to say that I have truly enjoyed browsing your blog posts.
    After all I’ll be subscribing to your feed and I hope you write again soon!

Dodaj komentarz